25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy [Recenzja filmu]

Nie ma chyba możliwości zadośćuczynienia za wyrok osiemnastu lat bezwzględnego pozbawienia wolności, a co za tym idzie pozbawienia człowieka godności, poniżania, bólu tego fizycznego, ale też wielkiej  psychicznej skazy, która na zawsze pozostanie.

Zobacz zwiastun i przeczytaj naszą recenzję filmu 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy.

Czy opowiedziana przez Tomasza Komendę historia o jego wielkim cierpieniu i niesłusznym wyroku zabierającym mu najlepsze lata jego życia na wolności, pozbawiającym go założenia rodziny czy pracy, a wyreżyserowana przez debiutującego na kinowym piedestale w pełnym dokumencie Jana Holoubka coś zmieni i czy nie zostanie ona odebrana jako zlepek przemocy i emocjonalnych, fizycznych tortur?

Cienka jest granica w tego typu produkcjach i wydaje się, że z szacunku do nie tak przecież odległego okresu wyjścia na wolność bohatera ekranizacji, wciąż wielkiego ciężaru emocji jakie w nim siedzą, Jan Holoubek za pomocą określonego rodzaju montażu poszczególnych scen sprawił, że film ten w wielu momentach nie oddaje brutalności z jaką spotkał się Komenda odsiadując wyrok za niepopełnioną zbrodnię. W filmie nie zobaczymy zatem wielu bardzo drastycznych scen.

Opowieść o życiu Tomasza Komendy – młodego mężczyzny niesłusznie skazanego na 25 lat więzienia za gwałt i zabójstwo nastolatki.

vfdvd

Bardzo dojrzale do ekranizacji podszedł reżyser Holoubek, który nie chciał zamienić swojego dzieła na film tortur, a ukazał nam bohatera Tomka[w tej roli Piotr Trojan] nieco nieśmiałego i totalnie nieświadomego zagrożenia jakie na niego czeka. W wyniku nie pomyłki, a zaniedbania na każdym kolejnym etapie śledztwa ze strony Policji i Prokuratury trafił na wiele lat do więzienia, które odebrały mu najlepsze lata jego życia. Lata młodości, zakochiwania się, założenia rodziny, pracy i realizacji marzeń.

W filmie bardzo dobrze pokazany jest dramat jednego człowieka: jego bezsilność, niezrozumienie dla niesprawiedliwości, załamania psychiczne z targnięciem się na własne życie włącznie. Nieudana próba samobójcza bardzo mocno wpłynęła nie tylko na niego, ale też na jego mamę, dzięki której udało mu się tyle lat przetrwać, a jego byt w celi i relacje wśród innych osadzonych przez paragraf na jaki został skazany nie dawały mu większych szans na spokój.

Od zła nie da się w tej historii odżegnać. Bardzo dużo zła spotkało bohatera, ale też zamordowaną nastolatkę. To trzeba było pokazać.

Szczegółowy i nie mniej drastyczny opis morderstwa i gwałtu, pokazane sceny więziennych tortur czy ujęcia pokiereszowanej twarzy głównego bohatera. Może dziwić, że przy całej tej otoczce zachowany jest smak. Reżyser stworzył bardzo subtelne kino. W tego typu produkcjach jak zawsze ukazani są bezduszni stróże prawa, czy władze więzienia i temu dziwić się nie można. Można natomiast dziwić się opieszałości poszczególnych instytucji, a nawet przyznanego obrońcy z urzędu, któremu niekoniecznie chciało się Komendę bronić. W myśl zasady: Biedny i oskarżony o gwałt, niech zgnije w więzieniu, bo nie stać na prawnika.

fot. Filmweb

Obok tytułowej roli jakże ważna rola matki niewinnie skazanego [w tej roli Agata Kulesza]. 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy to wyjątkowa rola matki, która nigdy się nie poddała w walce o wolność swojego syna. Od zawsze wierzyła w jego niewinność i z wielką odwagą i siłą robiła wszystko, by przeżył i nie wyzbył się człowieczeństwa. By pozostał tym Tomkiem, którego jej niesprawiedliwie zabrali.

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy: Czego brakuje w ekranizacji Holoubka?

Wydaje się, że w filmie wystąpił problem odpowiedniego ukazania śledztwa, które ostatecznie wykazało szereg nieprawidłowości w dokumentacji. Nieco chaotycznie i zbyt szybko poruszało się policyjno-prokuratorskie trio. W pewnym momencie ciężko było połapać się w poszczególnych wątkach prowadzonego śledztwa. Sceny trwały za krótko. Nie ma w filmie i bardzo brakuje większego zwrócenia uwagi na działanie służb, opieszałość i tych, którzy faktycznie odpowiadają za gwałt i morderstwo. Wydaje się też, że role bardzo dobrych polskich aktorów jak rola współwięźnia z celi Komendy [w tej roli Jan Frycz] nie zostały odpowiednio rozbudowane, by móc pokazać jego aktorskie możliwości.

Zdarzały się w filmie momenty, które wzruszały. Sceny, w których po latach bohater widzi nowoczesny telefon czy wyłaniające się nowe wieżowce. Promienie słońca otulające twarz Komendy i zew wolności podczas wyjazdu na przesłuchanie. To pokazuje piękno kina, które buduje obraz i emocje.

Nie chcesz przegapić ciekawych informacji? Zaobserwuj Żyjesz.pl na Instagramie  i Facebooku. Oglądaj nas na Instastories.

Komentarze

comments

No Comments Yet

Comments are closed